Żeby dobrze zrozumieć naturę Sosny, należy udać się nieco na północ od Warszawy. Zaledwie 30km od stolicy znajduje się wieś Wieliszew, będąca również ośrodkiem gminnym dla pobliskich miejscowości. To właśnie tutaj wychowała się Sosna i mieszkała przez 24 lat swojego życia. Dlaczego lubię tu być? Może z sentymentu, a może dla tych ścieżynek w lesie, a może dla brzegu Narwii, może dla gwieździstego nieba, może dla ludzi, a może dla wszystkiego po trochu.
Północne zakątki aglomeracji warszawskiej są naprawdę godne eksplorowania. W miejscowości z niespełna 4000 mieszkańcami toczy się życie w zgodzie z naturą – powolne, swobodne i wygodne. Bliskie położenie i siatka komunikacji miejskiej pozwalają na codzienne dojeżdżanie do stolicy z Legionowa, a tym samym codzienny powrót do pięknego azylu jakim jest Wieliszew. Sama gmina liczy około 13tys. mieszkanców, ta liczba zwiększa się z roku na rok, z powodu napływu nowych sąsiadów z miast.

Wieliszew to wieś z historią sięgająca 700 lat wstecz, na terenie gminy dokonano wykopalisk świadczących o osadnictwie jeszcze 8000 lat p.n.e. Z historii bardziej współczesnej, gmina została objęta terenem Kampanii Wrześniowej, której bohaterów można znaleźć na cmentarzu parafialnym. Lata okupacji przedzieliły obecny teren gminy granicą pomiędzy Rzeszą Niemiecką i Generalną Gubernią.
Z historią nigdy nie się nie przyjaźniłam, ale skąd pochodzę – to wiem. Na terenie gminy znajduje się kilka zabytkowych budowli, jednak są one rozsiane po różnych miejscowościach, niektóre z nich to:
- ruiny pałacu Poniatowskich w stylu klasycystycznym z XVIII w. we wsi Góra,
- klasycystyczna oficyna z XVIII w. we wsi Góra,
- spichlerz z XVIII w. we wsi Góra,
- klasycystyczna kaplica na cmentarzu parafialnym w Wieliszewie z 1834 roku,
- dom mieszkalny z XIX w. w Wieliszewie,
- cmentarz pamiątkowy w Wieliszewie (pozostałości rosyjskiego cmentarza wojskowego Twierdzy Zegrze z przełomu XIX i XX wieku, użytkowanego później także cywilnie),
- „Grupa forteczna Janówek” – usytuowany w pobliżu wsi Janówek, porośnięty lasem zespół trzech rozległych fortów, który wchodził w skład umocnień Twierdzy Modlin. Powstawał w latach 1883 – 1888 (obiekt ceglano-ziemny) i 1912 – 1915 (obiekty żelbetonowe).

No ale przejdźmy do konkretów. Oczywiście mowa o krajobrazie. Sam Wieliszew położony jest w Kotlinie Warszawskiej, u brzegu Narwii od wschodu granicząc z Jeziorem Zegrzyńskim. Bliskość rzeki i podmokłe tereny sprawiają, że część gminy porośnięta jest bujnymi lasami, zamieszkałymi przez dziką zwierzynę. 2/3 terenu gminy objęte jest strefą Warszawskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu. Jeden z zespołów uzyskał rangę rezerwatu. Położony tuż przy granicy z Zegrzem rezerwat „Łęgi Wieliszewskie”, zwany też „Storczykowym Gajem” jest jednym z najbogatszych stanowisk storczyka w województwie.[1]
Latem można wypoczywać na gminnej plaży, położonej przy Narwii, która co roku zapewnia nowego rodzaju rozrywki, pozostając przy tym dość kameralną. W sezonie można wypożyczyć tu kajaki, rowerki oraz deski SUP, jak również zażywać wodnych kąpieli, grać w siatkówkę plażową lub po prostu rozkoszować się Słońcem na piasku. Dla głodnych i spragnionych oferowane są kurortowe przysmaki oraz zimne napoje i lody.
Jednak to nie koniec. Czym byłby wypoczynek bez odrobiny wysiłku? Czasem trzeba się napocić, żeby poczuć smak lata, na co pozwolną nam liczne ścieżki leśne oraz sieć dróg rowerowych i chodników. To zabawne jak widzę samochody parkujące gdzieś pod kościołem, na dachu których znajdują się rowery dla całej rodziny. Dla nich jest to miejscowość rekreacyjna, dla mnie po prostu dom.





Jednym z lepszych miejsc na wypad za miasto lub spacer po okolicy jest Dynioland, czyli miejscowa farma dyni założona przez pasjonata roślinek i uniesień gastronomicznych. Sam Pan Dynia to młody, wykształcony człowiek, który porzucił dotychczasowy byt, aby wieść życie w zgodzie z naturą i okolicznymi mieszkańcami.
Nazwa może trochę zmylić, bo Dynioland to nie tylko kolorowe owoce na jesieni. Jest tu również mini zoo, labirynt z kukurydzy, sklepik z pamiątkami oraz sklepik z lokalnymi (i nie tylko), ekologicznymi produktami spożywczymi. Można tu organizować wydarzenia lub skorzystać z oferty gastromonicznej Pana Dyni, ofrującej zapiekanki, zupę dyniową, pyszne pesto z chwastów i wiele, wiele innych dań nie tylko z dyni. Raz na jakiś czas organizowane są tu eventy takie jak: kurs tańca, pokaz ognia, ogniska itp. W sezonie Dynioland odwiedzany jest przez wycieczki szkolne, dla których dodatkowo prowadzone są warsztaty i animacje – z dynią w roli głównej oczywiście.
Dla mnie jest to miejsce licznych ognisk, urodzin i wakacyjnego chillu. Relaks i zacisze jakie oferuje teren mają niesamowity urok. Niebo jest tu wyjątkowo czyste, a spadające gwiazdy można oglądać leżąc w hamaku. Więcej można znaleźć na stronie Dynioland




Poza Dyniolandem jednym z moich ulubionych miejsc na spacer jest zapora w Dębem. Piesza ścieżka prowadzi przez wał przeciwpowodziowy, z którego można podziwiać okoliczne lasy i rzekę Narew. Zwieńczeniem wycieczki jest Elektrownia Wodna Dębę. Wystraczy wejść na most, żeby zobaczyć dlaczego warto zwiedzić tę część gminy.



Jeden punkt o którym nie mogę zapomnieć to zachód Słońca nad Jeziorkiem Wieliszewskim. To mekka dla szukających spokoju na spacerze lub rowerze. Przy deptaku znajdują się ławeczki oraz drewniane rzeźby, ruch samochodowy jest dozwolony tylko dla właścicieli działek, a teren jest stale nadzorowany przez monitoring.

Taki właśnie jest ten mój Wieliszew. Jesienią kolorowy, w zimę surowy, na wiosnę pachnący, a w lato kuszący. Czuję się uprzywilejowana mieszkając w tak pięknym miejscu, za każdym razem gdy wychodzę na spacer, czuję jak Wieliszew rzuca na mnie urok i wtedy wiem że jestem w domu. Jestem wieśniarą, a moja wieś inspiruje mnie do poszukiwania większego piękna niż to, które widzę na codzień. Czy je znajdę? Może tak, jedno jest pewne – będę musiała się nieźle naszukać.