Nie wierzyłam, że kiedyś dam taki tytuł: Sosna karmiąca kangury

Pobudka o 8 po raz kolejny nakarmiła mojego jet laga i nie pozwoliła się go jeszcze pozbyć. Kolejny poranek na Antypodach zapowiadał się bardzo słonecznie, a bardzo słonecznie w Australii to nie to samo co bardzo słonecznie w Polszy. Do tego dochodziło jeszcze zwiedzanie świątyni buddyjskiej Nan Tien, w której tak jak w większości ośrodków kultu religijnego, obowiązywał odpowiedni strój. Z racji braku długiej spódnicy w mojej walizce, przyodziałam długie spodnie.

Oprócz zakrytych nóg obowiązuje tu zasada zdejmowania butów przed wejściem do ośrodków modlitewnych oraz zakaz robienia zdjęć wewnątrz. Nie należy również gapić się na modlących, co jest dość ciężkie, bo energiczne ruchy wiernych kłaniających się w indywidualnym rytmie z kadzidełkami zapalonymi nad głową odwracają uwagę od złoconych ścian.

Fo Guang Shan Nan Tien Temple
New South Wales, Australia
Fo Guang Shan Nan Tien Temple
New South Wales, Australia
Fo Guang Shan Nan Tien Temple
New South Wales, Australia
Wnętrze świątyni
Nan Tien Temple, New South Wales, Australia

Teren przyległy do świątyni składa się z kompleksu budynków i ogrodów poświęconych kulturze wschodu. Poza główną świątynią znajdują się tu również: wege knajpa z przysmakami Azji, Dzwon Dziękczynny i Pagoda. Powstał tu również ośrodek pomocy duchowej dla osób leczących depresję lub dla tych którzy po prostu chcą odpocząć od codziennych trosk i problemów, wyciszyć się zdala od wszystkiego.

Świątynia oferuje również zajęcia z Tai Chi, nie wiem do końca na czym polegają, ale odbywają się w południe w pełni Słońca na placu głównym. Dlatego: nie, dziękuję. Obok wejścia głównego znajduje się ścieżka do Instytutu Nan Tien, w którym można zglębiać wiedzę z zakresu buddyzmu i rozwijać swoją duchowość.

Instytut Nauk Buddyjskich
Nan Tien Temple, New South Wales, Australia
Ozdobne lampiony
Nan Tien Temple, New South Wales, Australia
Ozdobne lampiony
Nan Tien Temple, New South Wales, Australia
Nan Tien Temple
New South Wales, Australia

Parę dni wcześniej (5.02) rozpoczął się Chiński Nowy Rok, czyli najważniejsze święto w kalendarzu chińskim. Celebracje trwają około 2 tygodni, a symbolem danego roku są poszczególne Chińskie znaki zodiaku. W tym roku była to świnia, więc wszystko ozdobione było uśmiechami i podobiznami wieprzowymi.

Fo Guang Shan Nan Tien Temple
New South Wales, Australia
Eloise ze Świnią – znakiem zodiaku Nowego Chińskiego Roku 2019
Nan tien Temple, New South Wales, Australia
Noworoczne ozdoby
Nan Tien Temple, New South Wales, Australia
Ozdobne drzewo
Nan Tien Temple, New South Wales, Australia

Po zwiedzeniu miejsc kultu przyszedł czas na Dzwon Dziękczynny. Znajduje się w niewielkim oddaleniu na wzgórzu. Każdy kto chce okazać wdzięczność swoim bliskim musi uderzyć belką 3 razy i wschłuchać się w gong. Tuż obok wyrasta kilkupiętrowa Pagoda, będąca głównym celem wypraw wiernych.

Gratitude Bell
New South Wales, Australia
Gratitude Bell
New South Wales
Buddhist Pagoda
New South Wales, Australia

Czas nas naglił, a mieliśmy na dzisiaj ścisły plan, więc pora było ruszać dalej w trasę do Symbio Wildlife Park, czyli jak sama nazwa wskazuje, miejsca w którym człowiek spotyka się z dziką naturą.

Odległości w Australii to jest jeden z tych minusów, które są zarazem plusem. Pobyt w klimatyzowanym aucie daje chwilę wytchnienia i odpoczynku od upału, a i widoki po drodze są zachwycające. Po niecałej godzinie byliśmy już w Zoo, gdzie przywitały nas mniej i bardziej znane gatunki zwierząt.

Przy wejściu należy zdeklarować chęć karmienia kangurów, co kosztuje 2AUD od osoby. Osobiście nie polecam zgłaszać takiej chęci, gdyż wejście do zagrody zwierzaków jest w cenie biletów wstępu (dorości 36AUD~100zł), a płaci się jedynie za karmę, której nie chcą jeść, ale o tym zaraz.

Krokodyle, diabły tasmańskie, emu, warany, to tylko niektóre gatunki które można tu spotkać. Symbio Wildlife Park choć skromne, daje niezapmniane wspomnienia, które pozostaną w mojej pamięci na długie lata. Po przejściu przez większość parku, zobaczeniu surykatek i misiów koala, przyszedł moment na który czekałam całe życie – poznanie kangurzej rodziny.

Sosna w trasie, New South Wales, Australia
Krokodyl, Symbio Wildlife Park, Australia
Diabeł tasmański,
Symbio Wildlife Park, Australia
Jaszczury,
Symbio Wildlife Park, Australia
Surykatka,
Symbio Wildlife Park, Australia
Surykatki,
Symbio Wildlife Park, Australia
Struś emu,
Symbio Wildlife Park, Australia
Siedlisko lemurów,
Symbio Wildlife Park, Australia

Po wejściu do zagrody z ręką pełną karmy wyciągniętą daleko przed siebie, ostrożnie krocząc, rozglądałam się wokół, czekając na atak dzikiej zwierzyny. No i nic się nie działo. Kangurki w ogóle nie zwracały na mnie uwagi, karmą nie były zainteresowane, bo była to po prostu sucha trawa, a na ziemii miały świeżą i soczyście zieloną. Z własnego doświadczenia już wiem, że wpychając im zielsko w twarz też wiele się nie ugra. Należy cierpliwie czekać, aż którykolwiek spojrzy w Twoją stronę i łaskawie złapie kęs lub dwa po czym stwierdzi „Z czym do ludzi?” i się oddali.

Kolejne zdziwienie spotkało mnie kiedy zobaczyłam naszą małą towarzyszkę, córkę kuzyna która bez zawahania podchodziła do kangurów i wallaby (inny gatunek) i głaskała je po grzbiecie. Miałam już krzyczeć „co ty robisz?!” ale znów się rozejrzałam i okazało się że nie ona jedyna nie boi się bliższego kontaktu. Ostatecznie sama spróbowałam pogłaskać sierść i było to zajebiste uczucie. Jednak od kuzyna dowiedziałam się, że lepiej nie robić tego w środowisku naturalnym, bo można dostać sierpowego.

Kangury,
Symbio Wildlife Park, Australia
Wallaby,
Symbio Wildlife Park, Australia
Sosna w trasie z kangurami,
Symbio Wildlife Park, Australia
Kangury chowające się w cieniu
Symbio Wildlife Park, Australia
Karmienie kangurów,
Symbio Wildlife Park, Australia

Ekscytacji nie było końca, ale znów gonił nas czas. Za 5 minut zaczynało się sympozjum o misiach koala. Posłuchaliśmy trochę o ogólnych zwyczajach futrzaków, jak i o osobnikach znajsujących się na miejscu. Dowiedzieliśmy się, że w stanie New South Wales zabronione jest trzymanie koali na rękach tak samo w środowisku naturalnym, jak i w rezerwatach. Jedyne co mogliśmy zrobić to pogłaskać jednego przyjemniaczka i zrobić sobie z nim zdjęcie zanim zapadł w eukaliptusowy, naćpany sen.

Koala,
Symbio Wildlife Park, Australia
Koala,
Symbio Wildlife Park, Australia

Na koniec dnia spędziliśmy chwilę przyglądając się małej kuzynce bawiącej się w mini parku wodnym. W drodze powrotnej złapała nas gwałtowna burza, która trwała już do rana.

Mini park wodny,
Symbio Wildlife Park, Australia

 Kolejny dzień był dniem całkowitego relaksu i odpoczynku. Poranne wyjście na plażę, choć krótkie pozwoliło nam na pierwszą kąpiel w Oceanie. Pół godzinki opalania i znów musieliśmy wracać, żeby przyszykować się na lunch ze znajomymi Rogera.

Port Kembla Beach,
New South Wales, Australia
Port Kembla Beach,
New South Wales, Australia

Spotkaliśmy się w Towradgi Beach Hotel, gdzie zostałam ugoszczona piwem i jagnięciną z kluskami gnoccci. Poznaliśmy dużo znajomych kuzyna, którzy mimo chęci zwolnienia tempa, bardzo szybko mówili, używając slangu i słów których nigdy wcześniej nie słyszałam. Sami również nauczyliśmy naszych nowych znajomych kilku pikantnych wyrażeń. Popołudnie minęło w mgnieniu oka – w dobrym towarzystwie klepsydra szybciej sypie piasek.

Upał dawał nam się we znaki, a wypite piwo szybko uderzyło do głowy. Po kilku godzinach pojechaliśmy do domu, żeby spotkać się z drugą córką Rogera – 23-letnią Chelsea oraz z jej bliską koleżanką. Czas upływał nam na rozmowach o chłopakach, jak to na spotkaniu dziewczyn, nie istniała bariera językowa, ani kulturowa. Chelsea wraz z koleżanką Amelią opowiedziały nam o lokalnych zwyczajach grania w gry pijackie, a nawet zaprezentowały jedną z nich.

Gra nazywa się The Goon Bag – czyli worek z tanim winem. Na obrotowej ogrodowej suszarce do prania zawiesza się spinaczami do prania worek z winem (wyciągnięty z kartonu wielolitrowego). Następnie staje się w kółku i zaczyna kręcić suszarką. Na kim zatrzyma się worek, ten musi wypić, klepnąć worek i zakręcić suszarką.

Nie chcę mówić jak skończyła się reszta wieczoru, a właściwie już nocy, ale wiedz jedno: Australijczycy mają bardzo słabe głowy…

Nowe znajomości,
New South Wales, Australia
Goon bag,
New South Wales, Australia

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s